piątek, 18 czerwca 2010

Typuj swój typ, może wygrasz.

Znałam kiedyś dziewczynę, która pracowała w pewnej firmie farmaceutycznej, studiowała kosmetologię i prowadziła gabinet kosmetyczny w swoim mieszkaniu, które znajdowało się w niedalekim sąsiedztwie mojego. Poznałam ją przez moją sąsiadkę (Aniu serdecznie pozdrawiam) i właśnie z Nią lub z całą zgrają znajomych i koleżanek wpadałyśmy na wspaniałe zabiegi kosmetyczne. Prawdę mówiąc były to bardziej huczne spotkania towarzyskie z pysznymi przekąskami, niezliczoną ilością gatunków alkoholi a fotel kosmetyczny i któraś z nas na nim stanowił jedynie scenografię. Na prawdziwe zabiegi przychodziłyśmy osobno. Nie.....zapomniałam, kiedy przychodziłyśmy w większej grupie wszystkie po wizycie miałyśmy obłędne paznokcie. Tak, Kaśka zawsze coś tam z nami robiła jednak. Miała cudowny sposób na depilację, która do przyjemnych nie należy. Przy świecach i muzyce regularnie dolewała wina sobie i ofierze, co powodowało, że sama nie miała stresu, a biedaczka poddana torturom absolutnie nie odczuwała bólu i tym samym nie kopała Kaśki. Kacha mieszkała sama, od czasu do czasu pojawiał się jakiś facet, ale ona ciągle kiwała głową i mówiła, że to nie to. Kiedyś zapytałyśmy ją o facetów i co się okazało. Kilka lat temu była szalenie zakochana w mężczyźnie, który wydawałoby się również odwzajemniał to uczucie. Byli ze sobą kilka lat i plany na przyszłość brzmiały poważnie. Zbliżało się wesele jakiegoś jego kolegi, na które mieli razem pojechać nie pamiętam już do jakiego miasta. Księciunio jednak oświadczył na dwa dni przed, że ma jakiś pilny wyjazd służbowy, że bardzo przeprasza, ale nie pojadą. Kaśka trochę zdziwiona, ale pomyślała, że i tak się zdarza. Miała jednak złe przeczucia i coś jej w tym wszystkim nie pasowało. Wydzwaniała, księciunio nie odbierał telefonu. Z niewyjaśnionych dla siebie powodów zrobiła coś kompletnie nienormalnego. Zabrała swojego psa, wsiadła w samochód i pojechała na ślub. Myślała o tym, że może przyłapie go z inną. Kupiła kwiaty, znalazła kościół i czeka. Ceremonia się rozpoczęłą, a Ona stoi przed kościołem i myśli -.....Boże jaka jestem głupia, jak mogłam tak pomyśleć, to absurd. I kiedy miała wsiadać do samochodu nagle widzi swojego ukochanego z nową oblubienicą w uściskach, jak zmierza do kościoła z wielkim bananem na gębie. Podobno omal nie zemdlała na kościelnym placu, a księciunio jak gdyby nigdy nic ominął ją rzucając zdawkowe "cześć". Nie wie, jak dojechała do Poznania, to cud, że nie rąbnęła w jakieś drzewo. Niestety miłość jej nie przeszła, myślała o nim miesiącami. Mieli mnóstwo wspólnych znajomych, więc wiedziała na bieżąco co u niego. On się ożenił z nowa panią i spłodził bobasa. Powiedziała mi, że najgorszą rzeczą jaką zrobiła to fakt, że kiedyś podjechała pod jego dom i rozryczała się jak dziecko na widok śpioszków suszących się na balkonie. Martwiłam się, że nadzieja nigdy nie nadejdzie......do czasu kiedy byłam u Niej po raz ostatni. Wychodziłam od niej dość późno, a Ona pyta się w co ma się ubrać, bo jedzie do szpitala do jakiegoś lekarza na spotkanie. Ja na to -...to Ty tak późno leki opychasz? Zobaczyłam ten wyraz twarzy i wiedziałam co jest na rzeczy. Pytam kto to, jaki, ile lat, jak wygląda? Nigdy Iza go tobie nie pokażę, bo umrzesz, ze śmiechu. Ja patrzę, a w oczach mam dwa znaki zapytania. Kaśka na to - tak, tak jak pomyślałaś sobie, jest mały, łysy, grubszy i.......z wąsem!!! Ale jak przy mnie jest i zaczyna mówić to mam miękkie kolana. I pojechała.
Już jej więcej nie widziałam. Dowiedziałam się po dwóch miesiącach, że zamknęła gabinet, wynajęła swoje mieszkanie i przeniosła się do lekarza. O księciuniu nareszcie zapomniała. Nie widziałam jej już prawie dwa lata, ale wierzę, że jej życie nareszcie ocieka miłością.
Podobno każdy ma swój typ w wyborze partnera, swoje preferencje, tylko jakoś dziwnie mijają się one z tym, kto leży obok nas w łóżku. Czasami wydaje się, że ktoś jest olśniewający do czasu kiedy nie otworzy ust i odwrotnie, niby nic, a kiedy się jest w towarzystwie tej osoby zwyczajnie "miękną nam kolana". Więc do niczego to nasze typowanie, nigdy nie wiadomo kiedy trafi nas strzała amora. To nieprzewidywalne i nieuniknione jednocześnie. To cudowne.
Nie zadziwi mnie już w tej dziedzinie nic, ludzie łączą się według klucza, który nie istnieje. Każdy związek jest możliwy, absolutnie każdy, jestem tego pewna. Nawet te o których 99 osób na 100 powie, że to się nie uda. Jeżeli obie strony chcą mogą WSZYSTKO.

Przypomniało mi się dzisiaj podczas prasowania pewnej koszuli, że uwielbiam mężczyzn w białych koszulach. Tak, mam to od.....zawsze chyba. Chodzi o ten moment kiedy koszula jest już ubrana, ale jeszcze nie zapięta, lub już jest rozpięta, bo za chwilę wcale jej nie będzie.

Truskawki na śniadanie, na drugie śniadanie, na każdy posiłek. Truskawki sote ( nie mam pojęcia jak się to pisze), truskawki z cukrem, truskawki w białych miseczkach z białą śmietaną. Truskawki z Gyrosem. Naleśniki z truskawkami, sernik z truskawkami i koktajl truskawkowy. Jak tak dalej pójdzie obudzę się jutro z ogonkiem.

Dobrego wieczoru.

11 komentarzy:

  1. Nie z gyrosem, a z Gyrosem (Gyro to mężczyzna).

    OdpowiedzUsuń
  2. z Gyrosem tylko, i martini na rogu 11 i 5 alei.

    OdpowiedzUsuń
  3. naleśniki z truskawkami spoglądają na mnie, a śmietana i cukier mówią zgodnie: "nie jedz". i chyba więcej nie zjem.
    a co do amorów to bardzo mądrze prawisz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Biała koszula mnie nie kręci zupełnie, ale to taka opowiastka o mnie trochę. Ja tak skończę, w ogóle widzę to w coraz wyraźniejszych barwach. Skończę z jakąś małą, krępą, kluchą, w której w dodatku się obłędnie zakocham, a potem się powieszę. Bo może ludzie myślą "ale pierdolisz", ale mój estetyzm jest silniejszy ode mnie i silniejszy niż jakiekolwiek uczucia, wszak ja przede wszystkim kocham piękno, potem rozmiar haha, a potem wnętrze. Tak, wiem, "pierdolenie". Ale to takie moje i mi z nim jednak dobrze. W tle mam Angusa i Julię i przyjemnie pisze się patrząc na jedno oko, a na drugim mając rumianek, bo jakaś parcha mi wyszła, a z nikim się nie całowałem! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. oj to dobrze, bo mięsa dosłownie nie trawię

    OdpowiedzUsuń
  6. Izuniu - cudowne:) ale wprawia mnie w nastój bardzo nostalgiczny....Nata R.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ludzie, wybierają partnera tak jak owoce w sklepie ..... niby wiedzą, że te dorodne, lśniące, w pięknych kolorach są wynikiem ostrego nawożenia i jeszcze nie wiadomo jakiej obróbki chemicznej, ale i tak będa wybierać własnie pośród takich, a na te przyblakłe nie zwrócą nawet uwagi, chociaż ich wartość zdrowotna jest o wiele większa ...... bo ludzie to wolą mieć ładne i reprezentacyjne, niż wygodne i wartościowe zyciowo .... a potem się dziwią skąd tyle problemów się wzięło ......

    białe koszule mnie nie przekonują .... truskawki też tylko trochę ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jacek, to całkiem zrozumiałe, że nie kręcą Ciebie faceci w białych koszulach, hahahahahah.

    A kobieta w twojej koszuli?:)

    OdpowiedzUsuń
  9. :D ..... No kobieta w białej koszuli, brzmi lepiej :) ....... ale i tak wolę bez koszuli ;P

    OdpowiedzUsuń