czwartek, 27 grudnia 2012

Grudzień

Umarła Hania. Dwie niedziele temu, we własnym domu, we własnym łóżku. I dobrze. Dobrze, bo i tak wiedziała, że umrze. Oczywiście każdy wie, ja też, ale jednak inaczej niż Hania. Hanka była chora ....od dawna, w dodatku śmiertelnie. Trzymała się dzielnie i walczyła długo jak ...przychodzi mi do głowy, że jak PRAWDZIWA KOBIETA. Bo kobiety są waleczne, dzielne i odważne. Nie to żeby ujmować panom, sama znam kilku o podobnych cechach, no może trzech, albo dwóch, to zawsze coś. Reszta, choć bardzo miła jest jak ...Platforma Obywatelska. Taki typ mężczyzny - PO. Kiedyś przy jakimś winie w miłym towarzystwie wyszedł mi podział mężczyzn na typy i jednym z typów była właśnie Platforma. Kobiety też podzieliłam, okazało się, że jestem najgorszym typem, niestety. Owszem, mam wiele zalet, ale jako typ wypadam blado. Kobieta "TYP spod ciemnej gwiazdy". Ale o tym innym razem.
Hania była moją dobrą koleżanką, Jej córka też. Przyjaźniłyśmy się we trzy z niezłym rozstrzałem wiekowym, co uatrakcyjniało (na ogół zabawnie) nasze relacje. Byłam środkowa. Na pogrzebie pomyślałam sobie, że już środkowa nie jestem, tylko statystycznie ...następna. Trudno, każdy kiedyś musi umrzeć. Pogrzeb mogę mieć podobny ...plus inne piosenki, minus ksiądz. Nie napiszę, że teraz Hani już lepiej, gdzieś tam w lepszym świecie, bo tego nie wiem. Uważam, że człowiek żyje, umiera i koniec. Tyle po nim pozostaje co go wspomną inni. Urodziłam się i po prostu jakoś muszę to życie przeżyć, najlepiej przyjemnie. Od cierpienia migam się jak mogę. Czasem nie mogę i wtedy oczywiście też jakoś udaje mi się przeżyć tyle, że mniej przyjemnie. Oczywiście to dość beznadziejna sytuacja, bo jak łatwo się domyślić trudno jest nie wierzyć w nic. Pisał o tym również pewien artysta, a nawet zaśpiewał. Więc sami Państwo widzą, że żartów nie ma. Kiedyś znajoma zapytała mnie dlaczego nie wierzę. Odpowiedziałam - bo włączyłam mózg. Jak się włączył to nie chce odpuścić i tak już pozostało.
Niedowiarstwo to na prawdę spory kłopot, nie tylko religijny, ale miłosny! Ilu panów wyznawało swe uczucia, a ja swoje, że nie wierzę. No nie wierzyłam i już. Potrzebuję sporo czasu żeby się przekonać. Wygrał jeden, któremu chciało się czekać (latami) i jak łatwo się domyślić został moim mężem. Drogę miał wolną, bo reszta kandydatów już dawno się znudziła czekaniem i machnęła na mnie ręką. Takie czasy. Raczej nikt na nikogo nie czeka. Sama też nie wiem czy bym czekała, bo cierpliwości mi raczej brak. Zaufania też. Jakoś tak nie wierzę nie dość, że w nic to jeszcze nikomu. Zresztą z ludźmi na ogół to ja lubię z dystansem. Mam kilku takich z którymi mogę zawsze, ale to grupa mała, zamknięta i niezmienna od lat. Mówią o mnie, że bardzo towarzyska, bo owszem porozmawiać z każdym chętnie bez oporów, ot tak z marszu i na każdy temat, ale żeby się przyjaźnić to już nie. Lubię towarzystwo, ale powyżej trzech to już raczej mało komfortowo.
Hania umarła. I dobrze. Nikt nie chciałby spędzać czasu tylko w domu, ciągnąć za sobą maszynę z tlenem i plącząc się w rurki które ten tlen do nosa podadzą. Nie mogąc złapać oddechu i myśląc, że każdy następny będzie tym ostatnim. Nikt by nie chciał.
Na pewno nie ja.


Nasz ostatni wieczór, trzy dni przed śmiercią Hani. Od lewej Lidka, Hania i ja (wtopa, bez pomalowanego paznokcia).



I Hania w październiku przed wspólnym wyjściem do knajpy. Autorka zdania "Fajni faceci są, ale zawsze w domach u koleżanek":)



Ponieważ na pogrzebie, jak na każdym zresztą, była fatalna oprawa muzyczna, mnie po głowie wtedy chodziły te dźwięki.




Wszystkiego Dobrego

I.Bo