poniedziałek, 29 lipca 2013

URO 40

Czterdzieste urodziny za mną, a oto jedne z fajniejszych życzeń, którymi sie pochwalę i krótka dokumentacja, na której przedstawiam Państwu moich Przyjaciół. Skład zacny. No i trochę ja :)

"00:24
Bartek Fetysz
Śmieszne jest to, że nie musimy rozmawiać często, żeby się rozumieć lub o sobie myśleć. Ale chyba na tym polega przyjaźń. X-men i teleport myśli mimo że nie masz pewności czy dotarł do adresata. Otóż okazuje się, że dociera, w chwilach nad poranną kawą czy wieczornym winem, kiedy najzwyczajniej w świecie brakuje Ci towarzystwa TEJ osoby i ślesz w kosmos wieści, że tęsknisz, albo sobie wspominasz chwile kiedy tęsknić nie trzeba było, wszak wszystko było na wyciągnięcie ręki jak ten kubek czy ten kieliszek. Lub szklanka w naszym wypadku, bo przecież wino najlepiej smakuje ze szklanichy. Ponoć nie wypada, bo to alkoholizm, ale w tym wieku, kto zabroni? Z przyjaźnią jest tak, że powiesz coś na opak, coś niewygodnego, a druga osoba dostrzeże w tym rację, czasem żart, weźmie to od tylca i po kłopotach. My to się tak dziwnie sobie dawkujemy. Odkąd się poznaliśmy. Nigdy nie za mało, nigdy nie za wiele, pozostaje niedosyt i dużo śmiechu. I tego Ci w życiu życzę. Niedosytu i dużo śmiechu. Bo niedosyt sprawia, że będziesz zdrowa i kochana, a śmiech to lekarstwo nawet na menstruację i zmarszczki. Zresztą czyż twarz nie wygląda lepiej z drobnymi zmarszczkami? Nie? Naprawdę? Nie zgadzasz się. To przypomnij sobie karę za mandat i niedoszłe sikanie w krzakach. Popatrz, ta zmarszczka pod okiem to od tego. Czyż nie jest piękna? Wszystkiego Najlepszego Iza. Pamiętam i trochę kocham"



Było wspaniale :)
Wszystkiego dobrego
I.BO

poniedziałek, 22 lipca 2013

Przy okazji okazji

Od poklepywania po plecach zaczynam kasłać, a na prawej łopatce za momenet ujrzę regularnego sińca. Poklepują mnie, poklepują i mówią - co, czterdziestka będzie. Ja się rozglądam niemrawo po tłumie i szukam do kogo te słowa, siebie zupełnie wykluczając z podejrzeń. Co rano stając przed lustrem i szorujac kły widzę kobietę w tzw. niewczsie. Czasie, którego nie ma, jest stanem zawieszenia między dorosłością, a tym wszystkim co bylo wcześniej. Nie wiem kiedy to było i nie pamiętam nawet z kim, majaczy mi się jednak, że na pewno tam byłam. Czasem odwracam głowę w bok, żeby przestać się śmiać, bo to jednak skutecznie utrudnia mycie wciąż własnych (na całe szczęście) zębów, i nie nażreć się pasty, co zawsze kończy się fiaskiem, bo tu za każdym razem natrafiam na drugie lustro, lustro prezent, które tak bardzo mi się podobało, że powiesiłam je w przedziwnym miejscu, bo to jedyna wolna ściana w mojej łazience. Chciał nie chciał jestem skazana na śmierć ze śmiechu. Nie zmienia to faktu, że urodzin swych nie pojmuję, a klepania mam dość. I jak to jest kiedy ma się cztersdzieści lat?- pytają mnie młódki, którymi jestem szczelnie otoczona. Właściwie nie mam koleżanek w swoim wieku, starszych od kiedy Hania umarła, wcale. Według wszelkich wyliczeń, nawet a może przede wszystkim tych szatańskich , wciąż wychodzi jedno - jestem najstarsza. Stoję dumnie, prostuję plecy, wciągam brzuch, cycek automatycznie wychodzi na prowadzenie, lekko zadzieram główkę do góry potrząsając włosami i już, już mam podnieść dłoń, żeby pokiwać przy fanfarach tłumowi jak królowa matka lecz nagle ...zgrzyt, gramofonowa igła zjechała z płyty. Na całe szczęście, bo królowa matka to już przesada. Jak się czuję? Dobrze - odpowiadam. Idę pierwsza, toruję drogę, przecieram szlak, usuwam przeszkody, zmierzam się z losem (?), jestem ciągle, ciągle małym rycerzykiem i rozumiem, już teraz rozumiem, że ku**a księżniczką raczej już nie bedę nigdy. No cóż każdy, ma swoją serialową rolę. Oprócz tego przy okazji czterdziestych urodzin rozumiem, że ważne jest tylko moje ukochane nie bez powodu "tu i teraz", że nigdy przenigdy nie należy marnować czasu na przeszłość, że są rzeczy z którymi chcesz czy nie chcesz musisz żyć (i wcale nie jest źle), że nic nie jest tym, na co wygląda, że prawdziwe przyjaźnie będą zawsze i że choćby człowiek zarzekał się i zapierał rękoma i nogami to miłość jest najważniejsza. Poza tym większość rzeczy ma się w dupie, co w tym wypadku powiększa objętość dupy rzeczywistej. Wtedy robi się dziwne rzeczy, zazwyczaj przeklinając pod nosem swój kobiecy los, z którego (powiedzmy to głośno) żadna z nas wcale nie chciałaby zrezygnować. Robi się dziwne rzeczy, celem posiadania np. innego ramienia niż się ma i oczywiście zrzucenia w/w dupy (czyt. rzeczywistej). Zawsze wtedy dzwoni telefon, który cieszy jak nic na świecie, bo zupełnie usprawiedliwia przerwanie debilnych czynności na podłodze. Właśnie chcesz sie podnieść z ulgą i najzupełnie naturalną rzeczą jest, że poślizgujesz się na czymś co pływa na podłodze, bo zapominasz, że przez ostatnie 60 minut wylały się z ciebie hektolitry potu i ryjesz gębą po ziemi. Rodzina wyje ze śmiechu, zwłaszcza piętnastolenia córka (jeśli się taką posiada) i wszystko wraca do normy. Bo jak się ma czterdzieści lat to też się wie, że to wszystko wcale nie jest nam potrzebne, bo następnego dnia kiedy wyjdziemy w szpilkach na ulicę, z lekko podniesioną głową wciąż potrząsając delikatnie włosami, mijający nas facet najpierw się uśmiechnie, później zjedzie wzrokiem na cycki, a kiedy nas minie to nawet nie musimy się odwracać żeby wiedzieć, że to on się odwróci, zatrzyma wzrok i zachwyci się tyłkiem. Tym rzeczywistym.
Dlatego moje przyjaciółki, koleżanki, sąsiadki, dziewczyny napotykane w sklepie, kawiarni i te przy nocnym barze, pamiętajcie - czterdzieści lat to świetny wiek, żeby nie powiedzieć IDEALNY.
I moje drogie młodziutkie znajome, powtórzę klasykę ....bawcie, bawcie się, bo od tego macie dwadzieścia lat, po trzydziestce wyciągniecie wnioski, po czterdziestce ....i tu coś zmienię - nie zaczniecie same płacić za drinki, jeśli jest inaczej, szybko zmieniajcie facetów.




Dobrych dni i uśmiechajcie się zawsze

I.Bo