poniedziałek, 21 czerwca 2010

Nie mogła wbić łopaty w zbitą, suchą ziemię. Próbowała, wytężając wszystkie swoje siły i powtarzając sobie w duchu, że w końcu się uda. Ramiona bolały, a narzędzie trzymane w dłoniach odskakiwało przy każdym uderzeniu. Nie jadła, nie piła, nie spała, postanowiła, że zasadzi w końcu to cholerne drzewo. Zawsze marzyła o drzewie, prawdziwym, ogromnym drzewie. Wyobrażała sobie jego rozłożyste konary pełne pięknych liści. Wspomnienie z dzieciństwa. Leżąc pod drzewem wpatrywałą się w migoczące między liśćmi słońce. Cudowna iluminacja, bajkowy świat wymyślony w dziewczęcej głowie powracał coraz częściej. Cieszył ją i dobijał zarazem, udawadniając, że choć dorosła, zupełnie dorosłą nie jest. Myślała, o tym, że być może jest ktoś jeszcze, kto oddałby wiele, by znów leżąc pod drzewem mrużyć oczy w słońcu i widzieć to, czego inni nie zobaczą. A może chodzi o to, aby zawsze pod drzewem być samemu, bo inaczej czar nie działa? Zapach kwiatu lipy i zapach jaśminu. Zapach koszonej trawy koniecznie. Straciła poczucie czasu.

3 komentarze:

  1. działa najlepiej samemu. albo z kimś, z kim cudownie jest po prostu milczeć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. chyba najlepiej jest samemu, ale pośrodku całego tego bałaganu. Kiedy umiemy się wyłączyć, znajdziemy w końcu drogę :)a może już znaleźliśmy.

    OdpowiedzUsuń
  3. pod drzewem ze szklaneczką Martini, najlepiej gdyby drzewo rosło na rogu 5-tej i 11-tej:)

    OdpowiedzUsuń