środa, 27 października 2010

Gangrena

Mam wrodzone zamiłowanie do gangreny, zgnilizny i syfu. Do żuli, starych, zaniedbanych miejsc, domów, podwórek. Do zgnilizny w ludzkiej głowie. Bo ja tak bardzo lubię o człowieku, w człowieku, do człowieka, a nader wszystko z człowiekiem. Człowiek interesuje mnie najbardziej na świecie. Człowiek i jego głowa oraz jego najstraszniejsze zakamarki. Ładne i równe - zawsze coś nie tak. Norma społeczna....nigdy nie wiem gdzie sięga jej zakres, gdzie się zaczyna i do kiedy się w niej mieścisz. Trochę przypomina znienawidzoną kolonię, grupę i cały ten cyrk. Niewygodna jak źle skrojona sukienka. Siedzisz w niej, ale uwiera i drażni. Poprawiasz ją nieustannie i nic, ciągle to samo.
Bełkot, że każda dziewczynka chciała/chce być księżniczką i przebierać się w sukienki. Ja nie chciałam. Wkładałam, sobie w rajstopki z tyłu na tyłku apaszki mojej matki i zawsze udawałam lisa lub konia....w zależności od potrzeby i długości apaszki. Pewnie to źle o mnie świadczy. Czy brak zamiłowania do księżniczkowania w dzieciństwie prowadzi do braku zamiłowania do luksusu w przyszłości?
Niewiele mi potrzeba. Bardzo niewiele. Kiedy o tym myślę, prawie wszystko wydaje się zbyteczne.
Zawsze ze zdziwieniem patrzę na to, co ludzie mają w koszykach. Jak to można zjeść? Nawet jeśli mieszka kilka osób to niemożliwe, połowa trafi do kosza. Teraz wiem skąd tylu meneli przy śmietnikach. Może to nawet dobrze, przynajmniej mają co jeść.
Zawsze ze zdziwieniem patrzę na to, co ludzie maja w łazienkach...tysiące kosmetyków, to jest niemożliwe, żeby to wszystko w siebie wklepać.
I tak dalej, i tak dalej, zawsze myślę TO NIEMOŻLIWE.
W zeszły piątek w Browarze - milion ludzi, po prostu koszmar. Zapomniałam, że to finalne dni Art&Fashion (sreszyn). W Zarze kolejka zakręcona pięć razy do kasy. W każdym innym sklepie mnóstwo ludzi, wszędzie. Wszyscy obładowani, z wielkimi wypiekami na twarzy a zakupowe emocje sięgają szczytu. Nawet nie chciało mi się wchodzić, ale miałam cel, więc przedzieram się przez tą dżunglę. I.......jest, siedzi sobie taki skromny, uśmiechnięty w swoim uroczym kapeluszu przy kawie - TOMASZ STAŃKO. Był przez godzinę w Bookareszcie. Dookoła glamour'owy syf, a tu raj. Jestem przeszczęśliwa, mam dedykację w książce. Otwierałam ją tego wieczoru wiele razy i wpatrywałam się w podpis. Oczywiście wcale nie widać, że to Stańko i oczywiście nikt komu o tym mówiłam nie podzielił mojego entuzjazmu:)



P.S Czy powinnam była wstawić jego kawałek ? Następnym razem, kiedy napiszę o seksualności kobiet.
P.S 2
Nikt oprócz Szymona.

wtorek, 26 października 2010

wtorek, 19 października 2010

Lepsza kurwa niż depresja

"...Ty jakąś depresję chyba masz..." - napisał mi wczoraj Fetysz. No i jak przeczytałam to zdanie, pomyślałam od razu - no może trochę. I zaraz po tym - co? ja mam mieć depresję? z takiego powodu? W ŻYCIU!
Z gównianego powodu. Bo są sprawy, których ruszać nie należy. Podobnie jak nie należy oglądać się za siebie. Patrz przed siebie, nigdy za - ktoś mi tak kiedyś powiedział. Był starszy, pewnie mądrzejszy i niewątpliwie miał rację. Pozostaw w głowie jedynie dobre wspomnienia i ewentualnie wyciągnij naukę na przyszłość. Reszta na stos i do piekła.
Ale człowiek przesadnie emocjonalny (czyt. ja) zawsze ma z tym kłopot. Bo rozmyśla i wspomina i znów rozmyśla i wyobraża sobie i tak się w tym syfie utapla, że w końcu trafia go tzw."kurwa". I etap kurwy jest już dobry, bo to ten moment, kiedy się ogarniasz i jak gdyby nigdy nic idziesz dalej. Ale zanim dotrzesz do tego momentu, poćwiartujesz sobie serce i wypalisz duszę.
Umówiłam się na 10.00 w Bro na kawę z moją......hmmm, chyba mogę napisać przyjaciółką. Tak, Natalia jest mi bardzo bliska. Wyczuła skubana, że coś nie tak i napisała...."może jutro jakieś spotkanie S.O.S-owe przy kawie?". Zgodziłam się, ale już wiem, że i tak nic Jej nie powiem. Przepraszam Natka:)
Nie powiem bo:
a) nie umiem
b) chyba nie ma po co
Nigdy nic nie mówię. Mniej wiedzą-lepiej śpią. Rodzina moja twierdzi, że jestem najbardziej skrytym człowiekiem na świecie.
Skrytym i w dodatku nie bardzo przystosowanym społecznie. Uciekam od wszystkiego co "w grupie", "w zespole", "w drużynie". Dlatego mam pewne trudności związane z pracą i innymi częściami życia chyba też, np. z seksem grupowym:)

Nienawidziłam w dzieciństwie koloni. Tam wszystko było w grupie. Tortura psychiczna na najwyższym poziomie. Poranna gimnastyka - zawsze ziąb, pełno bachorów i idiotyczne ćwiczenia. Wieczorem wspólne ogniska i piosenka której nie zapomnę nigdy...." Bo cała kolonia to jedna drużyna, starszy czy młodszy , chłopak czy dziewczynaaaaaa lalalalalala......". Rzadko używam tego słowa, ale jeżeli chodzi o kolonie i grupę to napiszę, że NIENAWIDZĘ.
Byłam najmniejsza, chuda, blada. Taki trochę niedorozwój. W kącie modliłam się, żeby koszmar się skończył. Kolonia to moje najgorsze wspomnienie.
Kończyć muszę, bo nie zdążę na tę kawę co się na nią umówiłam, a na mokrych włosach turban wielki mam, który czuję, że mi zaraz na pysk spadnie, bo się ruszam przy pisaniu przesadnie. Nawet rymy się same układają, heh. Aaaaaaaaaaa....no i spadł.

Fetysz - dziękuję Tobie za wczorajszy komentarz, bo dzięki temu w zabójczym tempie przeszłam do stanu "kurwy". Jest uśmiech na twarzy. Zbieram się zatem do wyjścia i wejścia w nowy dzień. Idę się skurwić na maksa:)

poniedziałek, 18 października 2010

Kochali się w niej......

Nie mogąc wiele zmienić, nie mogąc się oddalić, uznała, że należy po prostu chwilowo przetrwać. Zresztą czy to pierwszy raz? Przeczekiwanie rzeczy niemiłych, nerwowych czy zwyczajnie nudnych było jej świetnie znane. Podobnie jak przeczekiwanie gorszych okresów finansowych. Przeczekiwaniu zawsze towarzyszyła wybitna aktywność znajomych i ich życiowych utrapień, którymi nader szczodrze bywała obdarowywana. Właściwie miało to sens, ponieważ jako osobę biorącą udział w ich życiu jedynie pośrednio, cechował ją rzetelny obiektywizm. Można właściwie uznać, że okresowo nie miała własnego życia. I dobrze. Własne bywało nie do zniesienia. Momentami. Tak niby niepozornie, ale zawsze cienkie ostrze wbijało się dokładnie w sam środek serca. Na twarzy absolutnie nic, nawet najmniejszego grymasu, choć ból przepotworny. Brawo dla pani!!!. Oskarowa rola. Już rozwijamy czerwony dywan po którym przebiega w swoich ulubionych szpilkach.
- Bravo Bella!!!!!
Kilka głębszych oddechów i kubek kawy. Kawa pomaga. A właściwie nie kawa, tylko kawiarnia w samotności. Samotność w kawiarni i bazgranie na serwetkach. W dzisiejszych kawiarniach nie ma serwetek. Co prawda dostajesz jedną w zestawie z zamówioną kawą, ale tą wytrzesz usta, więc nic już na niej nie napiszesz. Brak serwetek do pisania to też ból.
- Kup sobie notes.
Pani literatka ma kieszenie pełne karteczek, w torebcerozjebce to samo.
Literatka ładnie się kojarzy - z kulturą i wódką. Wolała starszych, potem jej się wydawało, że młodszych. Nie....młodszych tylko bardzo lubi, fajnie się z nimi spędza czas. Stare fotele są lepsze, drewniane okna są lepsze, tęsknota jest lepsza niż jej brak, łobuz bez grosza przy duszy i Martini z wódką koniecznie.

Na nagrobku napis:
"Kochali się w niej sami przystojni, inteligentni i wybitnie utalentowani mężczyźni".

czwartek, 14 października 2010

........................................................

- Bo jestem kretynem?
- W miłości nie ma kretynów.

Masz rację, nie wiem i dzięki bardzo!


piątek, 1 października 2010

Rozmowy Kuchenne

- Zauważyłem, że popadam w pracoholizm.
- Z czego wnioskujesz?
- W tygodniu zupełnie zablokował mi się popęd seksualny.
- Dziś jest piątek.
- No i właśnie się odblokował.
- :)


- Co byś zrobił, gdyby się jutro rano okazało, że wygrałeś w totka i jesteśmy bardzo, bardzo bogaci?
- Nic, poszedłbym z Tobą na kawę:)


- Właściwie oglądamy tylko trzy programy telewizyjne.
- No...yyy "Usta, Usta", "Wojewódzkiego" i "Czas Honoru".
- To po co nam ten telewizor?
odpowiedź chórem
- Dla bachorów!!!:))))

P.S
Pozdrawiamy serdecznie najkochańsze bachory na świecie, jakie tylko można sobie wyobrazić:)