środa, 29 grudnia 2010

573 randki

Dla kilku dziewczyn kopia z Facebooka.
Oto ona...



Izabella Bosiacka
Wkliknęła mi się jakaś durna aplikacja (randkowa jak się okazało) i od wczoraj otrzymałam 573 propozycje randek od panów w przedziale wiekowym 25-50....wszyscy z Poznania! Jest pan z gazety, z radia, a nawet z telewizji, są trenerzy, sportowcy, muzycy, bankowcy, przedstawiciele handlowi, graficy budowlańcy, bezrobotni oraz jeden komornik. Są przystojni, bardzo przystojni, paskudni i tacy sobie.
4 godz. temu · Tylko znajomi · Lubię to!Nie lubię · Dodaj komentarz · Zobacz opinie (7)Ukryj opinie (7)

*
*
Katarzyna Kubiak i Ania Bednarek lubią to.
*
o
Izabella Bosiacka Teoretycznie mogę założyć, że mam randki codziennie przez prawie dwa lata, chyba że brać kilku naraz to się jakoś skróci......i nie mówcie mi, że nie ma facetów w tym mieście:D. Znów musiałam podzielić to co napisałam, bo za dużo liter było, jak widać nie tylko liter mam za dużo:D
4 godz. temu · Lubię to!Nie lubię · Osób: 2Ładowanie...
o
Bartek Fetysz I pewnie aplikacja nazywa sie are you interested? Ci panowie to ryje inne, a opis z dupy. Facetow nie ma, jak sa to cipy, brzydale i hiv +.
4 godz. temu przez Facebook Mobile · Lubię to!Nie lubię · 1 osobaŁadowanie...
o
Izabella Bosiacka hahahahha, nazywa się inaczej, a fotki różne, w kuchni, samochodzie, pracy itd., z dziećmi, psami na spacerze....jeszcze wszystkich nie przeleciałam...znaczy się nie obejrzałam:). trzeba by ich pogrupować i brać naraz oraz na raz:D
4 godz. temu · Lubię to!Nie lubię
o
Bartek Fetysz ale ich nie ma, w sensie oni nie istnieja, to sa udawane profile zeby lasie zlapac. zalogujesz sie i kurwa witaj w piekle brzydoty!!!
4 godz. temu przez Facebook Mobile · Lubię to!Nie lubię
o
Izabella Bosiacka okazuje się, że niektórych znam z widzenia.....Piotr 42 lata, bibliotekarz....jeździ tym samym tramwajem co ja, rozpoznałam go
4 godz. temu · Lubię to!Nie lubię
*
......................:)

I.Bo

środa, 22 grudnia 2010

W imię Ojca i Syna....

W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.....Wielka Mocy, dziękuję Tobie za cały mijający rok 2010, który był chyba najlepszym w moim życiu. Co prawda nie wydarzyło się w nim nic spektakularnego, nie udało mi się jeszcze przeprowadzić do nowego mieszkania, niczego szczególnego nie zdobyłam, ale był to rok, w którym miałam mnóstwo miłych chwil, a właściwie jak się teraz zastanawiam, to nie były chwile, a ciąg dobrego nastroju przerywany jedynie małymi, wręcz niedostrzegalnymi złymi momentami. Dziękuję Tobie za ludzi, których stawiasz na mojej drodze, bo to właśnie dzięki nim (choć dzięki samej sobie też) mogę czuć się tak dobrze. Najbardziej na świecie dziękuję za mojego męża, który jest prawdopodobnie najmądrzejszym facetem na świecie, w dodatku szalenie zabawnym, cierpliwym i wyrozumiałym. Dziękuję za to, że nie męczy i nie dręczy, nie jest małostkowy (tego nie lubię najbardziej) i nie zawraca sobie głowy tym co nieważne. Dziękuję za to, że zawsze ma ochotę i jest inicjatorem romantycznych spacerów po mieście o każdej porze dnia i nocy. Że ciągnie mnie na pyszną kawę o poranku, że zawsze ma ochotę na seks i ze wciąż (a zna mnie ....29 lat) jest we mnie wpatrzony i bardzo zakochany. Martwi mnie jedynie jedna rzecz - coraz bardziej przystojny, przyciąga zbyt wiele spojrzeń dziewczyn i nie tylko:). No ale chyba trzeba się z tym pogodzić i dumnie wypiąć pierś. Skoro już przy tym jestem, to korzystając z okazji dziękuję również za mój biust. Ale wracając do ludzi.... dziękuję za moją jedyną, wspaniałą przyjaciółkę, która nigdy mnie nie opuściła, nawet w czasach kiedy między nami nie układało się zbyt dobrze. To ten rodzaj człowieka, który choćby nie wiem co się działo w chwili kryzysowej zawsze stanie na wysokości zadania. Nie widujemy się codziennie, czasem nawet przerwy są dłuższe, ale to przecież dobrze, bo ani Ona ani ja nie lubimy wiecznego ściskania za łapki. Nigdy nie zdradziła moich sekretów i wiem, że prędzej zabierze je do grobu, niżby miała to zrobić. Dziękuję Jej również za miejsce, w który jestem:)
Dziękuję za moje bachory, najfajniejsze dzieciaki na świecie. Za Natkę - dziewczynkę tak kreatywną i zabawną, że człowiek nigdy nie wie, co jeszcze jest w stanie wymyślić. Właściwie to nie dziewczynka a dziewczyna...powoli zaczyna nosić moje rzeczy i wtedy widzę jaka już jest duża. Reżyserka i główna aktorka we własnych filmach. Świat jeszcze o niej usłyszy, a nawet podejrzewam, że padnie u jej stóp:).
Dziękuję za mojego syna......nie wiem nawet co o nim napisać. To wyjątkowy chłopiec mający swój świat w ślicznej główce, świat matematyczno - muzyczny. Przeliczy, wyliczy, obliczy wszystko, zaszyje się w kącie ze słuchawkami na uszach i słucha muzyki. Uwielbia muzykę, uwielbia liczby i pięknie czyta. No i wrażliwość bardzo wyjątkowa. Rozpłakał się na widok ozdób świątecznych na ulicy i pięknie oświetlonej opery. Pytam - "Synku, dlaczego płaczesz? Bo to jest mamo takie piękne, że nie mogę się powstrzymać". Ot i wszystko. Ale żeby nie było zbyt kolorowo nie mówi "er" i trochę sepleni:). Ale ćwiczymy....dziękuję za fajną panią logopedkę też. No i jest szalenie przystojny i to już w wieku niespełna sześciu lat. A może wszystkim rodzicom tak się wydaje? To całkiem możliwe. Choć osobiście widziałam szaleństwo dziewczynek jak pojawia się w przedszkolu......"Kubulek, nasz Kubulek kochany, mój, mój, mój.......cmok, cmok, cmok".
Jeszcze raz szczególnie dziękuję za moje dzieci i zastanawiam się czy nie powinnam mieć ich więcej skoro tak dobrze mi to wychodzi.
Dziękuję za wszystkich, których poznałam przez ten rok, a obfitował on wybitnie. Dziękuję za to, że postawiłeś na mojej drodze Fetysza - barwnego ptaka, którego uwielbiam nazywać "głąbem", ale to w ramach sympatii. Ubarwił moje i tak już barwne życie, za co jestem mu bardzo wdzięczna. Dziękuję za Grzegorza, o którym mówią, że to najbardziej pozytywna osoba na świecie i pewnie tak jest, choć ja uwielbiam Jego mroczne zakamarki umysłu. Grzegorz - obyśmy zawsze sobie mogli ględzić przy kawie w mojej kuchni. Grzegorz jest zupełnie taki sam jak moja śp.babcia Bronia, wysnułam nawet teorię, że właśnie babcia chcąc się do mnie jakoś zbliżyć, lub coś mi powiedzieć, wlazła w ciało Grzegorza no i dzieje się tak jak się dzieje. Kiedy przy wspólnej kolacji padła magiczna nazwa z mojego dzieciństwa - Miejska Górka, byłam pewna swojej teorii...to jest moja babcia!
Dziękuję za wszystkich mężczyzn, których do tej pory poznałam, dziękuję za to, że wszyscy byli i są wspaniali, inteligentni, kulturalni i że nigdy w życiu nie trafiłam na żadnego gnojka. Fakt - nigdy nie miałam do czynienia z kiepskimi facetami. Dziękuję za moje uwielbienie mężczyzn i za ich uwielbienie mojej osoby.
Dziękuję również za moich sąsiadów i tych, których tu nie wymieniłam, ale to tylko dlatego, że nie wiem czy by sobie tego życzyli.
Dziękuję za wszystko co mam i nie chcę niczego więcej.

Korzystając z okazji życzę wszystkim - jak mawiał poeta - zdrowia, zdrowia, zdrowia, zdrowia, zdrowia........a resztę kombinujcie Państwo sami.

To chyba wszystko.
To byłam ja - I.Bo.
W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego Enter.

Ulubiona piosenka ostatniego tygodnia. Mówią, że smutna, ale smutek jest dobry.

piątek, 10 grudnia 2010

Once upon a time...........

No i dobrze. Mogę sobie to napisać. Mogę napisać to, co jakiś czas temu wydawało się niemożliwym. A wszystko przez....przemijalność, nieubłagany upływ czasu. Ludzi wprawia w trwogę, mnie wybitnie uspakaja. Czas jest zbawienny. Mogę napisać o tym, jaką jestem skończoną kretynką i stukając palcami w klawiaturę, parskam co kilka sekund śmiechem. Boże - Ty widzisz i nie grzmisz. Nie grzmisz, bo też się zwijasz ze śmiechu. Stworzyłeś kobietę i mężczyznę i tu chylę czoła i przyznać muszę, że ten dowcip wyszedł Ci wybornie. Czytelnikowi jednak należy się słowo wyjaśnienia. Once upon a time......a było to wieki temu, w moim życiu pojawił się mężczyzna, który narobił niemałe spustoszenie w mojej głowie/duszy/sercu* (*odpowiednie skreślić). Napiszę w skrócie, bo inaczej post nie miałby końca:). Miałam 19 lat, on dużo starszy, niestety szalenie przystojny, niestety szalenie inteligentny, niestety w absolutnie nieodpowiednim momencie swojego życia, no i co chyba najbardziej istotne - niestety (lub może i dobrze) we mnie niezakochany, choć pewności nie mam. Mieszanka wybuchowa. Ale był i był i był, potem się pojawiał, pojawiał, pojawiał, a teraz bywa jedynie w telefonie. Owszem, wykasowałam kiedyś numer pana eNeR (pojedziemy inicjałami), ale wszystko psu na budę, bo przecież i tak znam na pamięć. Nie mieszka w moim mieście, nie widujemy się. Dziś już chyba kumple, kiedyś.... Niemniej jak się okazuje, wciąż przyprawia o przyspieszony puls i robienie rzeczy...hmmmm dziwnych. No bo właśnie...
Dwa dni temu robiąc zakupy celem zapełnienia domowej lodówki oraz zrealizowaniu planu "obiad" dla mojej uroczej rodziny, zajrzałam do Empiku. Przeciskam się między półkami przez przesadnie wąskie ścieżki. Przesadnie wąskie dla kogoś kto za sobą targa wypchane do granic możliwości siaty z zakupami. I w tym właśnie momencie, klnąc pod nosem na swój kobiecy los, staję jak zamurowana a mój wzrok krzyżuje się z oczami eNeR. Natychmiast pojawia się to idiotyczne uczucie kołatania, ale jednocześnie szybko orientuje się, że coś jest nie tak. No bo jest "nie tak". W tej samej sekundzie uświadamiam sobie, że nie stoję przed eNeR, a jedynie przed okładką wątpliwej treści czasopisma SHOW, z której uśmiecha się do mnie właśnie on. Okładka SHOW????!!!!!! Cała okładka i cała gęba - jako żywo. Siaty wypadły z rąk, pyrki pokulały się po empikowym dywanie, a bezczelne pory, których przeznaczeniem była niechybna śmierć jeszcze tego samego dnia w zupie, a które upchnęłam nieludzko w siatce, wystrzeliły z impetem, rozczapirzając swoje zielone łodygi w stronę półki z nowym VOGUE'iem pokazując mi tym samym gdzie moje miejsce. Czując się nie wiedzieć dlaczego jak przestępca, pochwyciłam SHOW, schowałam się w kącie i nie zważając na potykających się o moje warzywa ludzi rzuciłam się do oglądania. Przeleciałam po łebkach przez tekst, który jest jaki jest, obejrzałam fotki i tak siedząc na tym dywanie zaczęłam się zastanawiać. Po co to człowiekowi? Po co człowiekowi (czyt. mnie) emocje, które robią z niego debila? Po co człowiekowi okładka SHOW? Nie zgadzam się na SHOW. Postawiłam eNeR prawie na szczycie otaczających mnie mężczyzn, choć zawsze pół metra niżej niż mąż, ale szczyt to szczyt. Góra mi się trochę zachwiała i tylko patrzeć jak runie. Z drugiej jednak strony - się jest na okładkach, się kasę ma. A ja co. Permanentnie bez pieniędzy. A już na pewno bez takich. Czytałam ostatnio, że francuscy, amerykańscy i jeszcze jacyś, a może nawet wszyscy naukowcy na świecie robią badania i próbują odpowiedzieć sobie na pytanie: dlaczego kobiety uprawiają seks? Mężczyźni odpowiadają krótko i zgodnie: dla przyjemności. Kobiety zaczęły wymieniać setki powodów, wśród których chyba nawet taka odpowiedź się nie pojawiła, a jeżeli to na bardzo odległym miejscu. Za to wysoko plasowała się odpowiedź: dla korzyści. Wszelakich - począwszy od materialnych, przez zaspokojenie potrzeb ducha, zaspokojenie własnej próżności, zaspokojenie chęci władzy nad kimś itd, itd. Seks jako transakcja handlowa, dzięki której zdobędziesz prawie wszystko. I dopadła mnie okrutna refleksja, że ja to sobie nic nie umiem załatwić. Tak to jest panienko jak się ma 785 serc i potrójną duszę, za to żadnego rozumu. Czy ja przegapiłam własną szansę na.....nie wiem co? Może na okładkę choćby SHOW? Może na coś innego? Transakcja anulowana, transakcja nie może zostać zrealizowana. Słaba jestem w biznesie. Potrzebny mi manager, bo potencjał jest. Zaświtała mi nawet myśl, że może niczym Carrie B. kupię jedną sztukę, zawsze jedna mniej na półce, ale co ja potem z nim zrobię? Do łóżka wezmę? No nie, a i głupio do śmietnika wyrzucić. Poczułam nagle, jak bardzo jest mi gorąco, i że niemała grupa empikowych klientów przygląda mi się uważnie. Kiedy udało mi się wyplątać z mojego nieskończenie długiego szala, którym byłam opatulona (może i dobrze, bo nie było widać prawie mojej twarzy), wstałam, pozbierałam swoje zakupy, a odkładając Show na miejsce pstryknęłam eNeR w nos. Poszłam do domu, co krok wybuchając śmiechem. Stojąc na przejściu zobaczyłam kątem oka, przyglądającego mi się starszego mężczyznę. Po chwili zagaduje:
- jak to miło widzieć uśmiechniętą kobietę
- :D
- a można wiedzieć, co tak panią bawi?
- ja sama
- o! jak to?
- śmieję się z siebie, bo widziałam dawną.....głupio się przyznać.... miłostkę chyba. I to na okładce czasopisma
- o, to jakiś prominent być musi
- :)
- a wie pani, ja kiedyś kochałem się w takiej panience, Jadwiga miała na imię, ale to dawno, jeszcze przed wojną było.............

...these stories never have end......:)

I.Bo

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Duży wachlarz możliwości;)

- jakich lubisz facetów?
- takich jak moje kosmetyki.... 40+
- ale ty nie masz czterdziestki!
- wiem, ale lubię "przedobrzyć"

Ten post jeszcze dziś wyglądał inaczej, zmieniłam, bo sens jest w tych czterech linijkach, a.....reszta była zbędna:)