Przedwczoraj - jadę tramwajem, obok mnie stoi koleś, wiek ok.20 lat, słuchawki w uszach, mruczy coś pod nosem, na palcu pierścionek-różaniec. Sporo ludzi, na każdym przystanku wiadomo, ciągle ktoś wsiada i wysiada. Mój tramwajowy sąsiad za każdym razem, kiedy ktoś go trąca (bo koleś stoi prawie w drzwiach) mruczy głośniej, dostaje jakiegoś obłąkańczego wkurwienia na twarzy, sapie i jest cały tak oburzony, że jeszcze chwila, a komuś przypier****. Kiedy zbliża się mój przystanek, patrzę, a kolo wyciąga różaniec z kieszeni i jedzie dziesiątkę. Drzwi się otwierają, spojrzałam na niego i pobiegłam do innego wyjścia. Nie chciałam dostać w pysk.
Prawie trzydzieści lat temu - wakacje u krewnych na wsi w Rawiczu. Bieganko po wiejskim podwórku, kury, kaczki i gęsi, których przeraźliwie boje się od czasu kiedy podziobały w nogę moją śp. babcię Bronię. Po dziś dzień mam ich widok przed oczami, jak biegną z wyciągniętymi szyjami, otwarte dzioby, sztywne języczki i to okropne syczenie, brrr. Ale do rzeczy, bo trochę z tematu zjechałam. Ciocia Władzia woła mnie na kogel-mogel. Wylizując miskę, idę korytarzem i zaglądam do pokoju ciotki Krawczykowej (tak wszyscy na nią mówili, to chyba była siostra mojej babci) i widzę jak klęczy z różańcem przed obrazem Najświętszej Panienki i jedzie dziesiątkę. Pomiędzy "zdrowaś Marjo, łaskiś pełna" wrzeszczy - "Olek, jasna cholera u świń już byłeś?", i dalej "błogosławionaś Ty między niewiastami" - "Rychu zapierdalaj do obory, za darmo żryć tu nie będziesz!!!". I nagle nasz wzrok się spotkał. Uciekłam! Nie chciałam dostać w pysk.
Dwadzieścia parę lat temu - kościół na moim rodzinnym osiedlu, pierwszy piątek miesiąca, czyli spowiedź z podpisywaniem karteczek. Są wszyscy chłopacy, którzy nam się podobają, którzy nam się nie podobają również, ja i moje przyjaciółki w najlepszych ciuchach dla wyżej wymienionych chłopców zresztą. Jest super. Przede mną stoi kobieta słusznej postury z dwoma synkami. Wpatrzona w księdza śpiewa najgłośniej i żarliwie się modli. Kolega, który jest ministrantem robi do mnie głupie miny i rozśmiesza mnie. Wydałam z siebie dźwięk rozchichotania. I w tym momencie kobieta stojąca przede mną odwraca się i ......z otwartej łapy daje mi w pysk!!!
Niczego tak się na świecie nie boję jak ludzi pobożnych i religijnych. Bardziej chyba, niż tych gęsi.
P.S. Uprzejmie proszę, aby mnie dzisiaj nie częstować tymi cholernymi pączkami, bo ich nie jem. Dziękuję.
Dokąd zmierzasz?
23 godziny temu
nadgorliwość (szczególnie ta religijna) jest gorsza od faszyzmu. z tych przykładów wynika albo fanatyzm, albo bigoteria - nie wiem co gorsze.
OdpowiedzUsuńdo P.S. - powinni anulować to święto, a spopularyzować np. 28 grudnia - Międzynarodowy Dzień Pocałunku
hehehe ... wieczorem i tak będzie tłusto :D
OdpowiedzUsuńhehehe...zobaczymy:)
OdpowiedzUsuńO, nie wiedziałam, że takowe istnieje. Może sobie dzisiaj całuśny dzień zorganizuję zamiast tego tłuszczu;)
OdpowiedzUsuńBuahahahahaha!
OdpowiedzUsuńJa bym jej oddał. Oplułem ze śmiechu ekran, wspaniała katolicka notka. Szkoda, że w niej miejsca na dzieciątko Jezus się nie znalazło.
Jeszcze raz: LOL
Ps.Nienawidzę kogutów.
Bardzo mi miło:)
OdpowiedzUsuńCałkiem ciekawie jest być obserwowanym przez LOVE..... :)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń