czwartek, 11 lutego 2010

Katol! Uciekaj!

Przedwczoraj - jadę tramwajem, obok mnie stoi koleś, wiek ok.20 lat, słuchawki w uszach, mruczy coś pod nosem, na palcu pierścionek-różaniec. Sporo ludzi, na każdym przystanku wiadomo, ciągle ktoś wsiada i wysiada. Mój tramwajowy sąsiad za każdym razem, kiedy ktoś go trąca (bo koleś stoi prawie w drzwiach) mruczy głośniej, dostaje jakiegoś obłąkańczego wkurwienia na twarzy, sapie i jest cały tak oburzony, że jeszcze chwila, a komuś przypier****. Kiedy zbliża się mój przystanek, patrzę, a kolo wyciąga różaniec z kieszeni i jedzie dziesiątkę. Drzwi się otwierają, spojrzałam na niego i pobiegłam do innego wyjścia. Nie chciałam dostać w pysk.

Prawie trzydzieści lat temu - wakacje u krewnych na wsi w Rawiczu. Bieganko po wiejskim podwórku, kury, kaczki i gęsi, których przeraźliwie boje się od czasu kiedy podziobały w nogę moją śp. babcię Bronię. Po dziś dzień mam ich widok przed oczami, jak biegną z wyciągniętymi szyjami, otwarte dzioby, sztywne języczki i to okropne syczenie, brrr. Ale do rzeczy, bo trochę z tematu zjechałam. Ciocia Władzia woła mnie na kogel-mogel. Wylizując miskę, idę korytarzem i zaglądam do pokoju ciotki Krawczykowej (tak wszyscy na nią mówili, to chyba była siostra mojej babci) i widzę jak klęczy z różańcem przed obrazem Najświętszej Panienki i jedzie dziesiątkę. Pomiędzy "zdrowaś Marjo, łaskiś pełna" wrzeszczy - "Olek, jasna cholera u świń już byłeś?", i dalej "błogosławionaś Ty między niewiastami" - "Rychu zapierdalaj do obory, za darmo żryć tu nie będziesz!!!". I nagle nasz wzrok się spotkał. Uciekłam! Nie chciałam dostać w pysk.

Dwadzieścia parę lat temu - kościół na moim rodzinnym osiedlu, pierwszy piątek miesiąca, czyli spowiedź z podpisywaniem karteczek. Są wszyscy chłopacy, którzy nam się podobają, którzy nam się nie podobają również, ja i moje przyjaciółki w najlepszych ciuchach dla wyżej wymienionych chłopców zresztą. Jest super. Przede mną stoi kobieta słusznej postury z dwoma synkami. Wpatrzona w księdza śpiewa najgłośniej i żarliwie się modli. Kolega, który jest ministrantem robi do mnie głupie miny i rozśmiesza mnie. Wydałam z siebie dźwięk rozchichotania. I w tym momencie kobieta stojąca przede mną odwraca się i ......z otwartej łapy daje mi w pysk!!!

Niczego tak się na świecie nie boję jak ludzi pobożnych i religijnych. Bardziej chyba, niż tych gęsi.

P.S. Uprzejmie proszę, aby mnie dzisiaj nie częstować tymi cholernymi pączkami, bo ich nie jem. Dziękuję.

8 komentarzy:

  1. nadgorliwość (szczególnie ta religijna) jest gorsza od faszyzmu. z tych przykładów wynika albo fanatyzm, albo bigoteria - nie wiem co gorsze.

    do P.S. - powinni anulować to święto, a spopularyzować np. 28 grudnia - Międzynarodowy Dzień Pocałunku

    OdpowiedzUsuń
  2. hehehe ... wieczorem i tak będzie tłusto :D

    OdpowiedzUsuń
  3. O, nie wiedziałam, że takowe istnieje. Może sobie dzisiaj całuśny dzień zorganizuję zamiast tego tłuszczu;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Buahahahahaha!

    Ja bym jej oddał. Oplułem ze śmiechu ekran, wspaniała katolicka notka. Szkoda, że w niej miejsca na dzieciątko Jezus się nie znalazło.

    Jeszcze raz: LOL

    Ps.Nienawidzę kogutów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Całkiem ciekawie jest być obserwowanym przez LOVE..... :)

    OdpowiedzUsuń