wtorek, 16 lutego 2010

Mądrala

Idzie wiosna. Tak, gdzie przepraszam, bo jakoś nie widać. Owszem idzie, ja to czuję, i nigdy w tym względzie się nie mylę (no prawie nigdy). Powietrze ma inny zapach i bez względu na wszystko, jest to niezaprzeczalna oznaka wiosny. Godzina 6.45 rano to moja ulubiona pora. Uwielbiam poranki, nie licząc tych na kacu rzecz jasna. Wszystko co zdarzyło się dnia poprzedniego a nie było miłe jest już za mną i nie pozostaje nic innego, jak tylko z nadzieją patrzeć w przyszłość. No i nigdy później nie ma tak rewelacyjnego światła. A propos światła, o ile jest to dzień słoneczny, to kiedy wchodzi się do mojej kuchni trzeba się mocno trzymać. W samym środku okna wielka, pomarańczowa kula, na ścianach, suficie, podłodze słowem wszędzie, oślepiające złoto a w głowie huczy...Aaalllllelujaaaa, Aaalllllelujaaa. Doszłam do wniosku, że za tą spektakularną sceną odgrywającą się w mojej kuchni, kryje się umyślony przez Pana Boga zabieg marketingowy, żeby mnie do siebie przekonać. Spryciarz, będę co rano wchodzić w okularach słonecznych.
Sporo rozwodów i rozstań ostatnio wokół mnie. Ale też sporo nowych związków, nowych miłostek, podkochiwań. Cierpiący z powodu rozstania i rozwodu, z prędkością światła chcą organizować nowe życie w kolejnych związkach małżeńskich. Czy nie zauważyli, że małżeństwo nie jest gwarantem szczęścia? Rozstania są możliwe i....kosztowne. Mądrala ktoś powie, sama ślub już miała i pyszczy. Fakt. Ale uroczyście oświadczam, że wyszłam za mąż, żeby nie sprawić przykrości mojej rodzinie, a niech tam się cieszą, i jeżeli mi nie wyjdzie, to już po raz kolejny za mąż się nie wybieram. Aras się nie obrazi, bo doskonale wie, że jako małżeństwo czy nie, i tak bylibyśmy dziś dokładnie w tym samym miejscu. Chyba nie posiadam pierwiastka księżniczki, bo marzenie o mężu i białej sukni nigdy się w mojej głowie nie pojawiło. Tak, z całą pewnością księżniczką nie będę, wszak na mojej ulicy ktoś na murze kredą nabazgrał - "Iza to suka". Uśmiałam się jak to zobaczyłam i ku lekkiemu zdziwieniu mojej rodziny pobiegłam zrobić zdjęcie.
Ślub nie jest gwarantem szczęścia, posiadanie dzieci nie jest gwarantem tego, że na starość ktoś ci poda filiżankę herbaty, nic nie jest stałe i pewne. W życiu chodzi o to, aby przeszkody omijać, szanse wykorzystywać i zawsze na osiemnastą zdążyć do domu.

4 komentarze:

  1. Właśnie, dzieci... dorastają, spierdalają i potem nie ma kto Ci żarówki wkręcić. Ślub? Ślub to ułuda. Fałszywy papier, że będziemy szczęśliwi. Taki pakt z szatanem, który kryje się pod postacią rodziny. "Tak, będę z Tobą aż do śmierci" (chuj Ci w dupę, aż do momentu kiedy nie znajdę kogoś lepszego).

    OdpowiedzUsuń
  2. Matt, wzruszasz mnie.
    Fetish, nie ujęłabym tego lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Iza to suka, Iza to sztuka.
    przynajmniej w moim duecie:)

    w moje poranki, słońce ślizga się po nieskończenie długim i odrapanym murze za sypialnią, ale ta kombinacja strukcji z destrukcją ma swój urok.

    OdpowiedzUsuń