piątek, 22 kwietnia 2011

Jesus Christ Superstar

Przechadzając się właśnie po mieście w zadumie (zaduma dotyczyła podróży dalekich i bliskich), jak się okazało nie małej, bo doszłam zupełnie w inne miejsce niż zamierzałam, pomyślałam sobie, że choć Wielkanoc to największe i najważniejsze święto kościelne, to jednak dużo mniej spektakularne w społeczeństwie niż Boże Narodzenie. To widać gołym okiem. Nie ma tego zamieszania, tej podniety, szału w sklepach aż takiego też nie. Szał jest ale w tak zwanych mięsnych, bo odpowiednia ilość białka zwierzęcego na każdego członka w rodzinie być w święta musi. No i też okoliczności dla przeciętnego obywatela inne. Na Gwiazdkę człowiek jakoś tak spontanicznie cieszy się z narodzin Pana, a dziś co? Wesoło nie jest, głupio świętować śmierć. Błąd! - ktoś krzyknie, nie to świętujemy tylko zmartwychwstanie! Prawda, ale i tak trochę głupio skoro najpierw trzeba się zasmucić. Nie jesteśmy stworzeni do tego żeby tak dzień po dniu nastrój zmieniać. Jawi się to dla nas dość kłopotliwie i być może dlatego miny mamy nietęgie i czujemy się lekko zmieszani. A jak człowiek nie wie co ma zrobić, to tak pomyka boczkiem - boczkiem, żeby nikt go nie zauważył, nie pytał i tak jakoś przetrwa.
Ciągle się zastanawiam jak to z tym Jezusem było naprawdę. Dla wielu jestem szatańskim wcieleniem, nie zmienia to jednak faktu, że zastanawiam się często. Szatańskim pewnie dlatego, że nie boskim, a skoro nie znamy nic innego oprócz boskości i zła, no to faktycznie, w dość naturalny sposób bliżej mi do rogacza z ogonem. Zastanawiam się - był czy nie był, co robił, co myślał, miał swoje zdanie czy godził się na wszystko bez szemrania, a może był totalnie zmuszony, bez wyjścia, bez odwrotu, zmanipulowany......czy to wszystko mogło mieć miejsce? Mózg mi się kiedyś wypali....
......jeżeli go masz idiotko!
Jednego nie można mu odmówić. Popularności! Nikt nie był i nie jest bardziej rozpoznawalny. Nawet nie ma co stawać w konkury. Sprawa przegrana na starcie. Jezus się na mnie nie pogniewa (o ile istnieje), głowy nie stracił, ukrzyżowali biedaka, więc łeb wciąż na karku ma. I skoro jest gdzieś.......gdzieś tam, to widzi i swoje myśli. A i naród pewnie sobie poradzi, a jak nie to szansa w przyszłości, bo za rok Jezus znów zmartwychwstanie.
I tak można pisać, pisać, pisać, bo to temat rzeka, ale nie chce mi się no i mazurek już krzyczy do mnie z piekarnika.
Ja bym tylko chciała, żeby ten "nasz" pan Bóg, skoro już z synem własnym postąpił jak postąpił, nie był ciągle taki smutny i jakiś taki ...roszczeniowy "wiecznie".



.............................................................

Moi wielce zamożni znajomi w Wielki Piątek z racji postu nie jedzą mięsa, tylko....krewetki. Jako ludzie z pozycją nie mogą sobie pozwolić na śledzia lub co gorsza pyra z gzikiem. To jednak nieodzownie kojarzy się z ubóstwem, ubóstwo z niedojstwem, to z kolei to już społeczne dno, więc.......jako ludzie nowocześni, wyznaczają pewnikiem nowe trendy:).

.............................................................

I jeszcze kilka słów z dedykacją dla Adama, kilka historii z życia.

Będąc wiele lat temu na delegacji z dyrektorem firmy w której pracowałam, zatrzymaliśmy się w przydrożnym bistro celem zjedzenia śniadania. Bar gdzieś pod Piłą, za ladą kobitka słusznej postury i obfitych kształtów

dyrektor: a jaj sadzonych widzę nie ma?
żena za pultem przechylając się i pokazując światu cały swój powabny biust: nie ma, ale jak pan chce to mogę panu posaaaaadzić.
:DDDDDDDDDDD

Ta sama delegacja, miasto Bydgoszcz, w samochodzie jedziemy z naszą bydgoską klientką

dyrektor: podobno w Bydgoszczy w centrum handlowym otworzyli Geant'a? Słyszałem że to sklep na wysokim poziomie, czy to prawda?
klientka: Na wysokim? Nie, na parterze!
:DDDDDDDDDD

Ta sama kobieta
- pani Izo, pani nie będzie wiedziała jak smakuje prawdziwe życie, jeżeli nie zje pani hot-doga na wyścigach i nie poczuje pani w zębach chrzęstu żużlu!

Nie będę Państwu pisała co musiałam ze sobą robić, żeby nie wyć ze śmiechu we wszystkich tych sytuacjach:D

Alleluja!

I.Bo

10 komentarzy:

  1. odrzucam święta na rzecz matury

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wpierdalam truskawki, za to angole żrą czekoladowe jajka. Taka tu Wielkanoc. Popijam szampanem.

    OdpowiedzUsuń
  3. ja jem wszystko jak leci (no tak, ale ja estem niezrzeszony wyznaniowo)- właśnie wpadłem do rodziców i będę marynował mięcho do pieczenia na jutro..

    darz bóbr na święta Ci!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie wykreślili z kartoteki kościelnej. Też niezrzeszona.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja wciąż zrzeszona, bo jeszcze mnie nie wykopali, sama nie odchodzę, ale to długa historia ;)
    Są dwie rzeczy, które mi się telepią po głowie przy okazji tych świąt. Pierwsza jest taka, której totalnie zrozumieć nie mogę - obchodzenia świąt przez nie-katolików czy ludzi kiedyś tam ochrzczonych, a którzy ani się nie modlą, ani do kościoła nie chodzą na msze ani nic z tych rzeczy, a ze święconką w sobotę pędzą biegiem, bo przecież co sobie inni pomyślą. Znam tylu ludzi, którzy tak robią i to mnie zadziwia.

    Druga rzecz jest taka, że jakkolwiek Jezus mógłby za gwiazdę robić, bo rozponawalny jest, to handlowcy jeszcze nie potrafią na tych świętach forsy zbijać. Nadal to święto kościelne, bo Boże Narodzenie się, poza tym że mocno skomercjalizowało, to się zlaicyzowało. A tu właściwie nie bardzo jest na czym kasę zbijać, no chyba że na jedzeniu ;) Jaja mają wzięcie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Co do tej rozpoznawalności Jezusa, to od razu skojarzyła mi się scena z Super Size Me, kiedy to reżyser pokazuje dzieciom zdjęcia różnych postaci i podczas gdy Ronalda McDonalda dzieciaki rozpoznały bezbłędnie, tak na widok Jezusa tylko jedno rzuciło nieśmiało - "George Bush?"

    OdpowiedzUsuń
  7. mi zostały pomarańczowe paznokcie po obieraniu pomarańczy .... no i brzuch tzw.chwilowy

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie lubię świąt .... żadnych....... ale lubię jak mi ktoś z powabnym biustem jajka posaaaadzi ;DDDDD

    OdpowiedzUsuń