piątek, 10 grudnia 2010

Once upon a time...........

No i dobrze. Mogę sobie to napisać. Mogę napisać to, co jakiś czas temu wydawało się niemożliwym. A wszystko przez....przemijalność, nieubłagany upływ czasu. Ludzi wprawia w trwogę, mnie wybitnie uspakaja. Czas jest zbawienny. Mogę napisać o tym, jaką jestem skończoną kretynką i stukając palcami w klawiaturę, parskam co kilka sekund śmiechem. Boże - Ty widzisz i nie grzmisz. Nie grzmisz, bo też się zwijasz ze śmiechu. Stworzyłeś kobietę i mężczyznę i tu chylę czoła i przyznać muszę, że ten dowcip wyszedł Ci wybornie. Czytelnikowi jednak należy się słowo wyjaśnienia. Once upon a time......a było to wieki temu, w moim życiu pojawił się mężczyzna, który narobił niemałe spustoszenie w mojej głowie/duszy/sercu* (*odpowiednie skreślić). Napiszę w skrócie, bo inaczej post nie miałby końca:). Miałam 19 lat, on dużo starszy, niestety szalenie przystojny, niestety szalenie inteligentny, niestety w absolutnie nieodpowiednim momencie swojego życia, no i co chyba najbardziej istotne - niestety (lub może i dobrze) we mnie niezakochany, choć pewności nie mam. Mieszanka wybuchowa. Ale był i był i był, potem się pojawiał, pojawiał, pojawiał, a teraz bywa jedynie w telefonie. Owszem, wykasowałam kiedyś numer pana eNeR (pojedziemy inicjałami), ale wszystko psu na budę, bo przecież i tak znam na pamięć. Nie mieszka w moim mieście, nie widujemy się. Dziś już chyba kumple, kiedyś.... Niemniej jak się okazuje, wciąż przyprawia o przyspieszony puls i robienie rzeczy...hmmmm dziwnych. No bo właśnie...
Dwa dni temu robiąc zakupy celem zapełnienia domowej lodówki oraz zrealizowaniu planu "obiad" dla mojej uroczej rodziny, zajrzałam do Empiku. Przeciskam się między półkami przez przesadnie wąskie ścieżki. Przesadnie wąskie dla kogoś kto za sobą targa wypchane do granic możliwości siaty z zakupami. I w tym właśnie momencie, klnąc pod nosem na swój kobiecy los, staję jak zamurowana a mój wzrok krzyżuje się z oczami eNeR. Natychmiast pojawia się to idiotyczne uczucie kołatania, ale jednocześnie szybko orientuje się, że coś jest nie tak. No bo jest "nie tak". W tej samej sekundzie uświadamiam sobie, że nie stoję przed eNeR, a jedynie przed okładką wątpliwej treści czasopisma SHOW, z której uśmiecha się do mnie właśnie on. Okładka SHOW????!!!!!! Cała okładka i cała gęba - jako żywo. Siaty wypadły z rąk, pyrki pokulały się po empikowym dywanie, a bezczelne pory, których przeznaczeniem była niechybna śmierć jeszcze tego samego dnia w zupie, a które upchnęłam nieludzko w siatce, wystrzeliły z impetem, rozczapirzając swoje zielone łodygi w stronę półki z nowym VOGUE'iem pokazując mi tym samym gdzie moje miejsce. Czując się nie wiedzieć dlaczego jak przestępca, pochwyciłam SHOW, schowałam się w kącie i nie zważając na potykających się o moje warzywa ludzi rzuciłam się do oglądania. Przeleciałam po łebkach przez tekst, który jest jaki jest, obejrzałam fotki i tak siedząc na tym dywanie zaczęłam się zastanawiać. Po co to człowiekowi? Po co człowiekowi (czyt. mnie) emocje, które robią z niego debila? Po co człowiekowi okładka SHOW? Nie zgadzam się na SHOW. Postawiłam eNeR prawie na szczycie otaczających mnie mężczyzn, choć zawsze pół metra niżej niż mąż, ale szczyt to szczyt. Góra mi się trochę zachwiała i tylko patrzeć jak runie. Z drugiej jednak strony - się jest na okładkach, się kasę ma. A ja co. Permanentnie bez pieniędzy. A już na pewno bez takich. Czytałam ostatnio, że francuscy, amerykańscy i jeszcze jacyś, a może nawet wszyscy naukowcy na świecie robią badania i próbują odpowiedzieć sobie na pytanie: dlaczego kobiety uprawiają seks? Mężczyźni odpowiadają krótko i zgodnie: dla przyjemności. Kobiety zaczęły wymieniać setki powodów, wśród których chyba nawet taka odpowiedź się nie pojawiła, a jeżeli to na bardzo odległym miejscu. Za to wysoko plasowała się odpowiedź: dla korzyści. Wszelakich - począwszy od materialnych, przez zaspokojenie potrzeb ducha, zaspokojenie własnej próżności, zaspokojenie chęci władzy nad kimś itd, itd. Seks jako transakcja handlowa, dzięki której zdobędziesz prawie wszystko. I dopadła mnie okrutna refleksja, że ja to sobie nic nie umiem załatwić. Tak to jest panienko jak się ma 785 serc i potrójną duszę, za to żadnego rozumu. Czy ja przegapiłam własną szansę na.....nie wiem co? Może na okładkę choćby SHOW? Może na coś innego? Transakcja anulowana, transakcja nie może zostać zrealizowana. Słaba jestem w biznesie. Potrzebny mi manager, bo potencjał jest. Zaświtała mi nawet myśl, że może niczym Carrie B. kupię jedną sztukę, zawsze jedna mniej na półce, ale co ja potem z nim zrobię? Do łóżka wezmę? No nie, a i głupio do śmietnika wyrzucić. Poczułam nagle, jak bardzo jest mi gorąco, i że niemała grupa empikowych klientów przygląda mi się uważnie. Kiedy udało mi się wyplątać z mojego nieskończenie długiego szala, którym byłam opatulona (może i dobrze, bo nie było widać prawie mojej twarzy), wstałam, pozbierałam swoje zakupy, a odkładając Show na miejsce pstryknęłam eNeR w nos. Poszłam do domu, co krok wybuchając śmiechem. Stojąc na przejściu zobaczyłam kątem oka, przyglądającego mi się starszego mężczyznę. Po chwili zagaduje:
- jak to miło widzieć uśmiechniętą kobietę
- :D
- a można wiedzieć, co tak panią bawi?
- ja sama
- o! jak to?
- śmieję się z siebie, bo widziałam dawną.....głupio się przyznać.... miłostkę chyba. I to na okładce czasopisma
- o, to jakiś prominent być musi
- :)
- a wie pani, ja kiedyś kochałem się w takiej panience, Jadwiga miała na imię, ale to dawno, jeszcze przed wojną było.............

...these stories never have end......:)

I.Bo

14 komentarzy:

  1. cóż ... baba to ma we łbie nie wiadomo co ... ale dobrze jej z tym. Bo z czego byś się śmiała? heh ... z siebie najlepiej :) (powiedziała/napisała ta, co w lustro patrząc płacze i się śmieje) ... same sobie zgotowałyśmy taki los. teraz trzeba to udźwignąć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. bosskie!
    i ja się śmiałam wczoraj z siebie. niestety przed komputerem. potem jeszcze wirtualnie dołączyła kuzynka moja. i na (nie)szczęście transakcji "love" nie da się anulować:>

    OdpowiedzUsuń
  3. często śni mi się, moja pierwsza, miłość, chłopak z plastyka...kiedy mam kłopoty pojawia się w snach, nie widziałam go w realu chyba 1o lat...wciąż kiedy o nim myślę mam ciarki, co by było gdybym go zobaczyła :-), chyba bym się uśmiała do łez...
    ciekawa historyjka, boskia :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. polecę, juto kupić tą gazetę :-), jestem strasznie ciekawa :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj tam nieszkodzi, na narzeczoną nie będę patrzeć :-), obiecuje ;DDDD. No może zerknę, ale tylko raz :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. kupiłam...fajny, narzeczona mniej :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. ano fajny, myślę, że narzeczona też musi być fajna skoro narzeczoną została;).......ech;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Chcę mieć już internet! A tu jeszcze tydzień muszę czekać. To jest klątwa, a jestem stęskniony. Ps.Będę dzwonić w Sylwestra!

    OdpowiedzUsuń
  9. No dobra, bez jaj. Wiem, że potrzebuję jebania, ale żeby hasło do umieszczenia powyższego komentarza brzmiało "anall" to już przesada! Nawet komputer mi mówi, że mi brakuje sexu!

    OdpowiedzUsuń
  10. heheheheh, cały Ty....bardzo bym chciała zobaczyć Ciebie w swoich drzwiach, choć wiem, że to niemożliwe. Chyba ostatnio masz często czkawkę, bo Cię z Gyro serdecznie wspominamy, oraz... dzwoniliśmy do Ciebie ćwoku...nie odbierałeś:(

    OdpowiedzUsuń
  11. Bo mój telefon był popsuty! Nie mam czkawki, ale miło, że ktoś rozmawia i pamięta <3

    OdpowiedzUsuń