wtorek, 18 maja 2010

Viva la vida nueva

Uroczyście oświadczam, że od dzisiaj, od tego momentu rozpoczynam nowe życie. Nie będę piła, nie będę włóczyła się po nocy, nie będę opychała się niezdrowym jedzeniem, zdrowym zresztą też nie. Pozwalam sobie na lampkę wina do pysznej kolacji, którą zdarza mi się popełnić czasem w tygodniu i na lampkę we wtorki, ponieważ uwielbiam we wtorki oglądać Wojewódzkiego w łóżku z kieliszkiem wina właśnie. Ale cały czas mówimy o jednej lampce. W przypadku spotkań ze znajomymi i przyjaciółmi max do trzech kieliszków. Na zakupy, będę chodziła najedzona i tylko do ładnych sklepów, w ten sposób nacieszę oko i nie przyniosę żadnego świństwa do domu, a jak nie przyniosę, to nie zjem. I będę zabierała na zakupy ładną (trochę babską) Arka torbę, to może też sprawi, że głupio mi będzie zapakować do takiej torby pasztetową lub jakie inne świństwo na przykład. Pff, jakie to proste. Swoją drogą jak się Arni z torbą na mieście pokaże, to babki Go zeżrą. I tak już zżerają, ale z torbą to będzie koniec. Dziwna rzecz, kiedyś nie zwracały tak bardzo uwagi, a ostatnio często się to zdarza. Ciągle słyszę jakiego mam przystojnego męża. Fajna dupa z ryja.
Oznacza to , że Aras jest jak długo dojrzewający ser, lub wytrawne wino, im starszy tym lepszy. Cholera no i proszę, jeszcze nie przeszłam do czynu a już o jedzeniu i piciu gadam. Przestań, przestań, nie myśl. Wyobraź sobie, że jedzenie nie istnieje, że wino nie istnieje, nie ma ich. Ok, wyobraziłam sobie, dobrze, że taka wyobraźnią obdarzona jestem. No tak, chodzi o to, że muszę znaleźć jakąś inna rzecz, która będzie dla mnie absolutną przyjemnością, będzie mnie relaksować i powodować, że życie czasem nieznośne, będzie stawać się całkiem do zniesienia. I na to Arek - zacznij biegać, zobaczysz jaka będziesz uszczęśliwiona. Tylko zacznij wreszcie.
No i podejrzewam, że ma rację. A zatem uroczyście oświadczam również, że w moje życie zawita sport.
Musiałam, to wszystko zrobić publiczne, bo to już chyba ostatnia szansa. Skoro ogłosiłam, to muszę się teraz tego trzymać, bo inaczej będzie mi bardzo wstyd, że nic się nie udało.

Parę dni temu Natasza leży na kanapie, Arek przechodzi obok, patrzy na nią i mówi
- córeczko, jak ja bym chciał, żebyś ty jakiś sport uprawiała, poruszała się trochę
- no przecież uprawiam tato
- jaki???!
- WF
:)

3 komentarze:

  1. Tylko nie jak ser... BŁAGAM!

    OdpowiedzUsuń
  2. tylko nie rezygnuj z wina!!!! błagam!!! wiem że powinnam wspierać itp itd ale takich jak ty i ja co raz mniej kochana....a ja właśnie czytam tu Ciebie, sama w domku i lampka oczywiście pod ręką....hope to c u soon....foty - bozie!!!! Nata Ru.

    OdpowiedzUsuń
  3. haha, natychmiast odezwało się tych dwoje z którymi lubię najbardziej!!!
    Kochani, z Wami zawsze!:)

    OdpowiedzUsuń