poniedziałek, 10 maja 2010

Dziś w nocy znowu nie mogłam spać. Obudzenie tym razem nastąpiło o 3.20. Wstałam, spoglądam przez okno na ulicę i już z automatu w okno Zibiego, tak przyjacielsko - sąsiedzko, czy aby wszystko w porządku, czy się nie pali lub jakie inne nieszczęście Sąsiada mego nader uroczego się nie czepiło i czy pomocy nijakiej nie potrzebuje. Wszędzie ciemno, u Zibiego światło zapalone. Myślę - no tak, albo pracuje, albo przy barze siedzi. Pierwsza myśl wydała się obłąkańcza, bo ile pracować można i choć Sąsiad mój pracy ma sporo, wiem bo widzę (o ile jestem w domu) Jego prawe ramię, które porusza prawą dłonią, która operuje myszką nieustająco, no ale na pewno nie o 3.20. Postawiłam na bar i słusznie. Pospacerowałam trochę w ciemnościach po mieszkaniu, spacer krótki, bo i mieszkanie nieduże. Lubię ostatnio chodzić po ciemku. Kiedyś się bałam i to bardzo, Oko Saurona musiało chodzić w nocy ze mną do łazienki. Co prawda Oko nie otwierało nawet własnego oka, ale prowadzone za rękę dzielnie ze mną szło na śpiuta. Teraz się nie boję wcale i nawet lubię. To kolejny i niezaprzeczalny dowód na to, że wreszcie jestem tam gdzie być powinnam. Swoją drogą Zibi kiedy się przeprowadzi - a nastąpi to już niebawem - odetchnie z ulgą, że nikt mu wreszcie w okno nie zagląda. A może będzie Jemu tego brakować, kto wie?:).
Mnie Zibiego będzie brakować na pewno. Jestem jak pies - szybko się przywiązuję.
Spędziłam bardzo miłe piątkowe popołudnie w mojej kuchni, w towarzystwie Pana M, który wszedł dzielnie z nogą w gipsie na moje czwarte piętro. Z nogą w gipsie i z butelką wina w dodatku. Myślę, że nie było to jedyne popołudnie jakie przyszło nam spędzić wspólnie, nie ostatnie:). Co prawda nie poszliśmy ani na wernisaż, ani na koncert na który pójść razem mieliśmy ale i tak było bardzo miło. A może właśnie dlatego nie poszliśmy. Z powodu miłej, kuchennej atmosfery.
Właściwie nie wiadomo o czym jest ta notka, wiedziałam w nocy jak się obudziłam, ale zapomniałam. To się zdarza nawet w najlepszych domach. Jak coś jest trochę o niczym lub o nie wiadomo czym to mówi się, że jest "o dupie Maryni". Pomyślałam teraz, że to okropne powiedzenie, przepraszam wszystkie Marynie. No to powiedzmy, że to ja jestem Marynią i dupę też w sumie mam.
"Śpiuta" rymuje się z "fiuta" - tak mi się jakoś bez sensu skojarzyło.
Dobrego wieczoru i nocy życzę Państwu.
Amen.

6 komentarzy: