Mam pewną słabość. Słabość do podglądania. Do podglądania tych którzy mieszkają w domach po drugiej stronie ulicy. Uwielbiam ten stan utknięcia w oknie i patrzenia na to co się dzieje w innych oknach. Robię to od lat, odkąd pamiętam właściwie. W dzieciństwie, kiedy mieszkałam z rodzicami wlepiałam oczy w blok naprzeciwko. Nie było łatwo, bo odległość nie mała, ale za to ile okien do obserwacji. Widziałam jedynie zarysy mebli, przedmiotów, ale zawsze widziałam po której stronie w pokoju stoi "segment", gdzie w kuchni lodówka i mogłam sobie wyobrażać całą resztę. No i u kogo pojawiła się pierwsza choinka. Miałam nawet swoje ulubione okna pod względem najładniejszych firanek!
Teraz mieszkam w samym sercu miasta, o czym marzyłam od lat, choć większość moich znajomych puka się po głowie i nie rozumie jak można chcieć mieszkać w starej kamienicy, przy wejściu której stoi zawsze czterech żuli, ma się do pokonania cztery piętra a w mieszkaniu odległość czterech metrów od podłogi do sufitu. No i uliczny jazgot. Sielskość zawsze mnie jakoś nudziła. Lubię spacerować ulicami miasta, nie mogę się już doczekać ciepłych dni. Tęsknię za swoją ławką przy Teatrze Polskim. Ławką i kawką rzecz jasna. I gapienie się na ludzi. Straszny pożeracz czasu, ale to właśnie moje przyjemności. W niedzielę przestawiłam stół w pokoju i mam teraz nieograniczony dostęp do okna. Utknęłam w nim późnym popołudniem z kanapką w ręce, a tam mój sąsiad po drugiej stronie też z kanapką. Niżej na pierwszym piętrze dziewczyna, która maluje. Widać obrazy na sztalugach, cały pokój zawalony przedmiotami, ale wczoraj siedziała przy biurku i maleńkim pędzelkiem malowała coś na papierze chyba. Nie wiem, mogę się jedynie domyślać. Jest też chłopak, który gra na gitarze, niżej studenci, którzy przemalowali drzwi na czerwono i urocze mieszkanie z uroczym balkonem, na którym latem codziennie siedzi pani w papilotach i czyta książki. Balkon jest w milionach doniczek i innych bibelotów. Czuję, że się poznamy i będziemy się zapraszać na nasze balkony i pić kawę. Wszak towarzystwo do kawy jest niezbędne. W zamierzeniu miałam napisać zupełnie o czymś innym, a wyszło tak jak wyszło. I niech tak zostanie.
O miłości dużo słyszę, o wątpliwościach, o strachu. Najczęściej ludziom się wydaje, że to miłość, są podatni na to, że ktoś zwrócił na nich uwagę, że się coś dzieję. Tak bardzo chcą żeby się coś działo, żeby były emocje. Zupełnie nie widzą prawdziwych uczuć, bo te na ogół są ciche, trzymają się na uboczu. Miłość nie jest przebojowa proszę Państwa. Ten kto kocha to nie ten/ta, który wysyła smsy w środku nocy, zjawia się kiedy chce, nie manifesto w stylu i love you i need you i miss you, ale to jak ktoś za tobą wybiega na schody, bo czapki zapomniałeś a na dworze piździ, jak ktoś dzwoni, bo się martwi, że jeszcze cię w domu nie ma i kto w środku nocy pobiegnie do apteki, bo umierasz z bólu głowy. Nie, o tym muszę napisać cały post, ale to innym razem.
Wszystko można kupić, wszystko można sprzedać, samemu można być produktem i sprzedawać siebie, twarz, słowa, dziewictwo (słyszałam o tym ostatnio), swoje życie. Ale myślę, że w tym wypadku kupującego i sprzedającego łączy jedna rzecz. Jeden i drugi wróci do domu, usiądzie na kanapie i kompletnie nie będzie wiedział dlaczego to zrobił.
Słoneczny dzień, idę na kawę.
To moje okno, mój parapet i mój kot - jeden z dwóch.
O ciszy
10 godzin temu
Izabello! Bardzo Cię proszę, aby stół wrócił na swoje miejsce. ;)
OdpowiedzUsuńNiestety, było głosowanie. Wszyscy domownicy zgodnie potwierdzili - stół w nowym miejscu;)
OdpowiedzUsuńTak długo podglądałem kiedyś sąsiada aż w końcu się puknęliśmy i zostaliśmy parą. Ehhh, stare dzieje. Mnie już nie intere jak wygląda miłość, wszak jestem na nią śmiertelnie obrażony i jak zadzwoni "umieram, proszę przynieś mi leki z apteki" to tak pizgnę słuchawką, że w bonusie zejdzie na zawał.
OdpowiedzUsuńakurat...:)
OdpowiedzUsuńna kawę - byle nie do tej klubokawiarni. beznadzieja. byłem, więcej nie przyjdę.
OdpowiedzUsuńja też
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, czy mieszkasz na ul. Taczaka?
OdpowiedzUsuńPrawie, na ul.Ratajczaka
OdpowiedzUsuńMieszkaliśmy koło siebie, a poznaliśmy się dopiero tu. To prawie jak w filmie 'Masz wiadomość' ;D
OdpowiedzUsuńFakt:). Mam sentyment do tego filmu, a mieszkam tu dopiero od września. Chwilowo w małym mieszkanku na ostatnim piętrze, ale mam nadzieję przenieść się do tego, które remontuję, piętro niżej. Całe piętro!!! Dwa balkony!!! Na razie niezłe miejsce na sesję fotograficzną;)
OdpowiedzUsuńMogę Cię odwiedzić w niedzielę? Mam wolne, poniedziałek i wtorek też!
OdpowiedzUsuńPod koniec sierpnia opuściłem to miasto. Uwielbiam wysokie mieszkania w kamienicach, poranne zdjęcia w nich. Dwa balkony! - szczęściara z Ciebie! :)
OdpowiedzUsuńJak kiedyś tu wpadniesz, zapraszam serdecznie. Bywasz czasem?
OdpowiedzUsuńFetish, mnie odwiedzić w sensie, czy te dwa balkony zobaczyć?:)
OdpowiedzUsuńMatt, muszę tam włożyć tyle kasy, a mam permanentny kłopot z jej zarabianiem, że wprowadzę się tam za rok!!!
OdpowiedzUsuńFetish, ale oczywiście się zgadzam
OdpowiedzUsuńMam bardzo podobny kłopot. Czasami wydaje mi się, że pieniądze zarabia się na rzeczach brzydkich.
OdpowiedzUsuńJeśli mnie pytasz, to tak, bywam. Mam Twój numer - odezwę się. ;)
tak bardzo chciałbym kota i podobny widok z okna ...
OdpowiedzUsuńOkno od zawsze pełniło ważną rolę w życiu kobiet z mojej wsi. To one pierwsze alarmowały o nadejściu kogoś obcego, zdawały relacje z cudzych podwórek, przepowiadały pogodę... były lepsze niż obecnie Internet ;)
OdpowiedzUsuń