Zajrzałam tu raz i wyłączyłam się natychmiast. Zajrzałam po raz drugi, tak to jednak prawda. Ten blog był prawie zdechł. Prawie, bo jeszcze subtelnie się tli. Specjalnie napisałam "subtelnie", bo to słowo ma jednak pozytywny wydźwięk tak jak i ja mam nadzieję na reanimację co tu dużo mówić, prawie trupa. Przyznaję, zatęskniłam za blogową dziatwą, opuściłam fajnych kumpli na rzecz nowych jak się okazało mniej fajnych. Podejrzewałam, że to się znów może zdarzyć, ale lekceważyłam wszelkie znaki. Baba tak ma, jak nie dotknie sama to nie uwierzy, a że potem paluchy poparzone to trudno. Wracam zatem jak ten marnotrawiec w nadziei, że wybaczą, ale i jako medyk co to umierającego pacjenta ratować musi, choćby nawet wymagało to czynu usta-usta. Może się jednak bez ust obejdzie, bo to jednak bardzo autora obnaża. Ale z autorami tak to już chyba jest, jak nie wywalisz środka to nic z tego nie będzie, czyli albo pokażesz cycki, albo dasz dupy.
Od trzech tygodni mam psa na tzw. "tymczasie" dzięki zaprzyjaźnionej fundacji. Szukamy dla niego domu. Jeśli ktoś chciałby niewielkiego kundla, na przesadnie krótkich nóżkach to wystarczy dać znak :). Nazwany oficjalnie Tadkiem, w domowych kuluarach nazywany Parówczakiem pokazuje mi świat codziennie o szóstej rano. Dzieci obiecywały i na obietnicach się skończyło. Rodzina smacznie chrapie pod ciepłymi kołderkami, a ja bladym świtem zasuwam z Tadzikiem vel Parówczakiem, notorycznie wdeptuję w gówna, których chyba oprócz mnie i moich sąsiadów nikt po swoich ulubieńcach nie sprząta, tyłek mi marznie, bo jesień jakoś tak postanowiła szybciej nadejść i stojąc pod płotem parku do którego jako ludzko-psia para wejść nie możemy, skubię suchą bułkę z rodzynkami. Nie opuszcza mnie wtedy myśl, że to jednak nie tak wszystko miało być. Ale kiedy tak stoję oparta o płot, a Tadzik siedzi obok i patrzy swoimi smutnymi ślepiami, to ja w tych oczach zupełnie wyraźnie widzę psią myśl, która brzmi - mała, głowa do góry, jeszcze się odkujemy, zobaczysz.
A ta piosenka nie opuszcza mnie od kilku dni....
Nie wiem czy uda się wydać "Bokoopen, bo po trzydziestce ....". Żeby do tego doszło, musimy sprzedać w przedsprzedaży do przyszłego poniedziałku jeszcze po siedem książek dziennie. Może być różnie, ale gdyby jednak ktoś z Państwa chciał nas wesprzeć zapraszam tutaj
Dobrych dni
I.Bo
Łyżka koparki
6 godzin temu
Oj Iza, wzruszyłem się:
OdpowiedzUsuńkupcie książkę
weźcie psa
bo blog pada
szyderuję sobie troszkę
pomaleńku wracaj, pisz :)
pomaleńku to ja nie umiem
OdpowiedzUsuńweźcie psa, bo mi moje koty zeżre
kupcie książkę, bo obiecałam autograf :)
Tadek miły pies, ja jednak nie mogę
OdpowiedzUsuńMój tato ma na imię Tadeusz, nie darowałby mi :)
ściskam
Psy-prozaki. Na życiową wątpliwość najlepsze. Pozdrowienia dla Tadeusza od Zofii.
OdpowiedzUsuńTadeo również pozdrawia. Uwielbiam gnojka, zakochałam się ...niestety :)
UsuńBlogi padają, powstają, padają... Spoko, lepsze milczenie takie Twoje niż moje ogłaszane od czasu do czasu zawieszenie pisania, które odwieszam po kilku dniach.
OdpowiedzUsuńSpokojnie, wszystko wróci.
pzdr
:)
UsuńUdało się "Bookopen ..." wkrótce w księgarniach :)
OdpowiedzUsuńto wracaj szybko, jeśli pomalutku nie umiesz. ja próbuję wracać, ale za dużo ostatnio muszę pisać innych rzeczy i już brakuje energii na pozostałe ;)
OdpowiedzUsuńmy szukamy ale młodego....jak tylko będzie ogrodzenie więc może za dwa tygodnie, jak będziesz miała do adopcji jakiegoś szczeniaka to dawaj mi znać ;) młodego chemy bo właśnie dzieci i dwa koty już na stanie....
OdpowiedzUsuńjest! wróciła!
OdpowiedzUsuń