Noc była koszmarna. Po wczorajszym dniu (swoją drogą wspaniałym), gdzie odurzona słońcem, świeżym powietrzem i pewną ilością alkoholu zasnęłam o absolutnie nieprzyzwoitej godzinie 21 z minutami, obudziłam się kompletnie wyspana o równie nieprzyzwoitej porze 00.35. I co robić? No nic leżę i staram się zasnąć, choć wiem, nauczona doświadczeniem oraz znajomością własnego organizmu, że nic już z tego nie będzie. Leżę nadal, jak deska, oczy w sufit i myślę. I jak to zwykle bywa, kiedy myślę w nocy do głowy przychodzą same straszne, wręcz katastroficzne wizje rozstrzygnięcia pewnych spraw. Do tego wszystkiego, reszta rodziny chrapie i żebym jeszcze bardziej oszalała, każdy w innym rytmie, co powoduje, że chrap nie ustaje nawet na sekundę. Czuję jak wewnętrzne wkurwienie narasta i brakuje jeszcze jedynie ogłupiającego bólu głowy. Wstaję, idę się wysikać i zaraz po tym napić wody. Co za absurd, człowiek idzie wydalić płyny, po to żeby je natychmiast uzupełnić. Tak myślę o tym, że brakuje jeszcze tylko tego cholernego bólu, że zaczynam go czuć. Jednocześnie pojawiają się paniczne myśli, że ten mój ból pojawia się naprawdę często. Ostatni był tak mocny, jak nigdy i ciągle boli w dodatku w tym samym miejscu. Czy ma mnie spotkać taki marny koniec? Wysnułam bowiem teorię, że w mojej głowie rośnie po wypadku samochodowym od 12 lat krwiak i będzie on przyczyną mojej wczesnej śmierci. Oczywiście do lekarza nie idę, bo jestem tchórzem i leniem jednocześnie. Mieszanka wybuchowa, czy może być jakieś gorsze połączenie podłych cech? Z drugiej strony gdyby okazało się, że faktycznie coś w mojej głowie jest, najgorsze byłoby dla mnie to, że być może nie jestem wcale interesująca z powodu swojej osobowości czy intelektu, a zwyczajnie coś mi we łbie rośnie i dlatego takie odchyły. Codziennie słyszę pytanie - ....kiedy idziesz do lekarza? I drugie - ....kiedy zaczynasz biegać tak na serio?. Zawsze odpowiadam - ...jutro. Widzę jednak ostatnio wyjątkowe zniecierpliwienie pytającego i obawiam się, że na długo już ta odpowiedź nie wystarczy. Pytający jest jak Oko Saurona, dojrzy mnie wszędzie i groźną minę zrobi. Najgorszy krytyk.....bo bliski. Obcy i ich zdanie nie bardzo mnie interesują, żeby nie powiedzieć wcale. Dawno przestałam się przejmować, co myślą o mnie inni. Nikt nie jest wstanie zadowolić wszystkich, inaczej byłaby to prostytucja. Czas jakiś temu zrobiłam drastyczny przesiew znajomych i teraz jest mi dużo lepiej. Nie chcę nikogo w swoim domu, kto siedzi przy moim stole, je ze mną kolację, pije wino a potem i tak dupę mi obrobi. Korzyści namacalnych z przyjaźni ze mną nie ma, jedynie emocjonalne, więc jakby ktoś na coś liczył, to niech od razu zmiata. Swoją drogą znam parę osób przyjaźniących się z innymi dla czegoś tam.....dla mnie makabra. Dziękuję bardzo. "Dziękuje, nasram" - powiedziała kiedyś dziewczyna, która ze mną pracowała, po tym jak została poczęstowana czekoladą przez innego pracownika. Kulałam się ze śmiechu jak to usłyszałam......niestety tylko ja. Do dziś dnia słyszę w głowie mariolkowe "dziękuję , nasram".
Oko Saurona twierdzi, że powinnam być zamożna i zarabiać sporo kasy na tym swoim myśleniu i gadaniu. Tylko jak? "Wychodzenie" do pracy nigdy mnie nie rajcowało, na pewno nie tak jak innych. Praca w domu to marzenie. Powinno być tak.......wstaję rano, w pidżamie robię sobie kawę, siadam do komputera......moja poczta i tona listów zaczynających się np. od słów....."Droga Redakcjo, mam pewien problem związany z.......". I ja byłabym odpowiedzią na......wszystko. Tak, to byłby raj. W pocieszaniu, ukazywaniu rzeczywistości, podpowiadaniu, wyprostowywaniu skrzywionego toku myślenia, właściwego spojrzenia na świat i sytuacje osiągnęłam mistrzostwo świata. Ile wypłakanych łez na moim ramieniu, ile historii, które wysłuchałam
ile.....
Siedzę ostatnio gdzieś z Okiem Saurona, widzimy jakąś scenkę damsko-męską i mówię szybko co się za chwilę wydarzy i to się zaraz potem dzieje. Oko pyta skąd wiedziałam, odpowiadam, że to oczywiste i byłabym mistrzem w pisaniu mniej lub bardziej ckliwych scenariuszy. Łepkowska musiałaby pakować walizki, bo zmiotłabym ją z powierzchni ziemi. Oko Saurona na to - to dlaczego tego nie robisz?
No właśnie dlaczego? Nie wiem - na tym polega moja beznadzieja.
To paskudne urządzanie mieszkań jest za każdym razem koszmarem dla mnie. Bo to usługi, a jeśli usługi to trzeba często (czytaj zawsze) iść na kompromis, a słowo kompromis jest dla mnie nie do zniesienia. I tak koło się zamyka. Samozwańczym stylistą też pewnie nie będę, ponieważ odkryłam właśnie, że moda szalenie mnie interesuje, ale jedynie w kontekście mnie samej......itd. Poza tym, kto dziś nie jest stylistą.....czego i kogokolwiek. Nie masz roboty - zostań stylistą.
Gdybym napisała to wszystko w nocy, pewnie tekst wyglądałby inaczej. O poranku jestem łagodna jak baranek. To moja ulubiona pora dnia, ale już chyba kiedyś o tym pisałam. Klawisze pod palcami strzelają niczym karabin maszynowy. "Lubię to"
Oko Saurona twierdzi, że nie powinnam używać wulgaryzmów w tekstach, dlatego w trakcie pisania tego posta, choć w myślach płynęły wraz z nim, wszystkie "kurwy" zostały posłusznie obcięte.